Wieś z mojego dzieciństwa. Za co ją kocham a za to nie?

Wpis jest zapisany na moim blogu już od dawna. Miałam na niego pomysł i dopiero teraz jak widać zrealizował się. Kilka dni temu byłam w odwiedziny na wsi ( a raczej kilkanaście już minęło), w moim rodzinnym domu, u rodziny. Zawsze zaraz po powrocie nachodzą mnie małe refleksje.

Dom jest tam, gdzie tęsknisz. Przez 15 lat swojego życia mieszkałam w kilku miejscach, ale zazwyczaj maksymalnie 20 km od siebie, swoich bliskich i rodziny, na małej wsi, na lubelszczyźnie. W wieku 16 lat wyprowadziłam się z mamą i bratem, zmieniłam szkołę, otoczenia. Rodzice rozwiedli się. Mama odeszła od ojca alkoholika, do dzisiaj jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Kiedyś zaraz po wyprowadzce płakałam, miałam wrażenie, że zabrano mi część mojego świata. Teraz z głęboką ulgą oddycham, że stało się tak, a nie inaczej, że zostały podjęte tak ważne kroki. Pisałam o tym więcej w nieoczywistym wpisie o odwadze. Dokładnie o mojej mamie, naszym życiu, jej odwadze – to ważny dla mnie wpis, który jak się okazało, pomógł wielu kobietom: A gdybyś miała odwagę…?



 

Dziękuję za wszystkie wiadomości, które dostałam po jego publikacji, każda taka reakcja jest dla mnie cenna, bo wiem, że tworzę coś wartościowego, co pomaga innym. Tym bardziej, kiedy dzielę się tak wrażliwą cząstką mnie.

Dzisiaj kilka słów o mojej rodzinnej wsi. Nie będzie kolorowo, ale też nie będzie tylko negatywnie. Na początku miałam plan, aby napisać dwa osobne wpisy o tym, za co lubię wieś, a także, za co nie lubię. Napisanie ich zajęło mi sporo czasu…

Czasem siadam do jakiegoś tematu i odkładam go. Często, kiedy nie mam weny, ale najczęściej, kiedy boję się reakcji innych. Dlatego dzisiaj chcę zaznaczyć i będę to robić coraz częściej, że to MÓJ blog, MOJE miejsce, MÓJ kawałek podłogi i MOJE doświadczenia oraz odczucia. Uprzedzam dlatego, że czasem dostaję wiadomości i pretensją, że ktoś się z czymś nie zgadza, że napisałam jednostronnie. Otóż tak, ponieważ każdy z nas ma inną perspektywę, dlatego jeśli masz ochotę wyrazić swoje zdani,e napisz je w komentarzu lub na priv, ale nie oczekuj, że ja zmienię zdanie. Chętnie rozmawiam z ludźmi, szanujmy swoje zdania. Każdy ma swoją rację.

Moja prawda kończy się tam gdzie zaczyna Twoja.

Za co lubiłam moją rodzinną wieś? Co miło wspominam? 

  • dzieciństwo, które mi dała
  • beztroskę, codzienność, poranki
  • chodzenie boso
  • zimę przy piecu
  • cudownych sąsiadów, za pomoc, za wyciągnięcie ręki
  • miejsca i pomysły do zabawy,
  • zaradność, której mnie nauczyła
  • kąpiele w stawie,
  • zimowe atrakcje,
  • obcowanie z naturą, zwierzętami,
  • świeże maliny, truskawki, rzodkiew, sałatę, za naturę!

Kiedy piszę i czytam te skróty wyżej, mam wrażenie, że to wystarczy. To sama esencja, którą zrozumie tylko ten, kto żył na wsi. Nie potrzeba nic więcej.

Z drugiej strony jest też ciemna strona, o której napisałam więcej, bo to mój żal i smutek, który tu wylewam i zostawiam już na zawsze daleko od siebie.

Za co nie lubię wsi z mojego dzieciństwa?

  • za gadanie, jeśli ktoś z Was zna znaczenie słowa gadanie, to wyjaśniam, że dla mnie znaczy ono negatywne gadanie o wszystkim i wszystkich, doświadczyłam sporo hejtu i agresji – tak to się teraz nazywa. Mimo, że nie zasłużyłam, mimo że byłam dzieckiem, mimo że to tak bardzo bolało, w dodatku w wiekszości od osób dorosłych;
  • za materializm i życie na pokaz, w każdej wiosce, w jakiej byłam, od zawsze, kiedy pamiętam, na wsi wciąż się coś ulepsza, naprawia, remontuje, buduje…i to jest super, bo ważne, aby żyć komfortowo, bezpiecznie, ale słowem powtarzanym najczęściej jest „bo ktoś tam zrobił/ma/będzie/gadał/”. Kiedyś podwórko było wspólne, do sąsiada przechodziłam przez dziurę w płocie, a teraz muszę dookoła i jeszcze zadzwonić domofonem. Jak dla mnie przykro wyglądają wielkie domy z ogrodzeniami, zamknięte na ludzi. Z jednej strony to rozumiem, kradzieże, wścibskość sąsiadków – ludzie zamykają się na siebie wzajemnie, ale z drugiej strony gdzie ta relacyjność? Na wsi każdy skrawek domu, podwórka, auta, ubrania jest analizowany pod hasłem „co ludzie powiedzą”…To bardzo krzywdzące, sama tego doświadczyłam.
  • za sztuczną religijność, zostałam wychowana w wierze katolickiej, mama nigdy nie zmuszała mnie do kościoła, miałam wrażenie, że byliśmy inni, ja nic nie musiałam, ale mogłam i robiłam to faktycznie, co więcej lubiłam chodzić do kościoła, bo czułam że wytwarza się jakaś energia i moc, że moje modlitwy będą wysłuchane. Ludzie na wsi chodzą do kościoła, patrzą w ołtarz a co jakiś czas na wszystkich wokół i badają, kto jak jest ubrany, czy żona siedzi z mężem, czy dziecko rozrabia, czy umyła włosy. A po wyjściu z kościoła w drodze do domu – gadają – niekoniecznie o kazaniu, które wygłosił ksiądz. Polubiłam chodzenie do kościoła i modlitwę dopiero w mieście, chociaż długo kojarzył mi się negatywnie, z czasem zaczęłam chodzić, by wyciszyć się, porozmawiać ze sobą. Kiedy przyjeżdżam na wieś babcia dziwnie patrzyła na nas, kiedy w niedzielę rano nie zrywaliśmy się, by iść do kościoła. Kiedyś robiliśmy to z bratem, aby zadowolić innych, by nie kłócić się i sprzeciwiać starszym, by nie narazić rodziny, na gadanie z czasem zaczęliśmy żyć po swojemu i nie chodzimy do kościoła na wsi, bo nie lubimy, kiedy ktoś gapi się na nas.
  • za zazdrość, to jedna z cech, która w zasadzie powoduje praktycznie wszystkie inne wymienione tu zachowania. Wiele razy sama zachowałam się źle, z pewnością będąc w takim środowisku, powiela się schematy. Na wsi <chociaż to w sumie przypadłość taka ogólna polaków> często zamiast pochwalić, docenić pracę, sukces innych – krytykuje się ich, oskarża, donosi. Ja nie mam i on też nie może. Przykre, ale prawdziwe.
  • za brak tolerancji, Z roku na rok na wsi zmienia się wiele, ludzie wprowadzają nowe rozwiązania, podróżują, edukują się i poznają inną perspektywę, głównie dzięki młodym pokoleniom, które otwiera się na to. Jedno nie zmienia się nadal – brak  tolerancji – i nie mówię tu tylko o kwestii rasy czy orientacji, ale o tolerancji wobec codziennych zachowań sąsiadów i wreszcie dla na samych siebie. Ludzie na wsi mają więcej złości niż empatii, chce im się mniej zamiast więcej i mówię tutaj nie o materializmie czy pracy a o korzystaniu z życia i bycia dla siebie, bycia sobą. Co ciekawe statystyki pokazują, że na wsi nie wiedzie się wcale sielskiego i szczęśliwego życia, liczba samobójstw i depresji jest taka sama we wsi, jak i w mieście, mimo, że problem spowodowany jest brakiem wsparcia i relacji a podobno na wsi o nie łatwiej…? Otóż niestety nie! Na wsi, kiedy ktoś na problemy, niestety nie idzie na terapię, bo to wstyd, bo będą gadać.

Jak żyje się na wsi?

Spokojnie? Zdrowo? Wolno? Na wsi przede wszystkim nie żyje się samemu. Wieś, wsi nie równa. Mam marzenie, aby zamieszkać na wsi, kiedy będę miała rodzinę, dzieci, uważam, że to najlepsze miejsce do rozwoju dziecka. Ale moja wieś musi być blisko miasta! Bo to, co we wsi cenię najbardziej, może być zarówno na wsi 40 km od Warszawy, jak i na wsi 280 km od Warszawy, w której się wychowałam. Ale za to różnica w ludziach, zachowaniach jest znaczna. Przykro mi, kiedy słyszę, że moja koleżanka, wychodząc na rolki czy spacer po swojej wiosce jest zaczepiana przez sąsiadkę z pytaniem, czy nie ma co robić, że tak spaceruje…

Na wsi albo jesteś cichą wodą, ale wyszczekaną gówniarą!

Od zawsze Patrycja była wygadana i nie dawała napluć sobie w kaszę! Zawsze, kiedy ktoś zwracał mi uwagę na moje zachowanie, mówiłam głośno o tym, co myślę. Z tego powodu byłam tą drugą….nawet nauczycielki w szkole dając mi wpisy w moim pamiętniczku, pisały: dla przemądrzałej, przebojowej czy wygadanej Patrycji – czy to było mądre z ich strony? Mam wątpliwości, wtedy nawet nie rozumiałam tych słów, ale teraz już tak, a te wpisy nadal mam.

Ach wiele można być, powiedzieć o edukacji w szkołach na wsi, o traktowaniu dzieci, o poruszaniu prywatnych i bolesnych spraw na forum klasy. Dyrektor mojej szkoły podstawowej, o którym ohoho książkę mogłabym napisać, chyba skończył odwrotne kierunki niż pedagogika! A moje gimnazjum to patologiczna buda, w której dziewczynki obrywały za to, że chłopcy je macają!

Oczywiście to wszystko co piszę jest doświadczeniem z perspektywy dziecka, trudnego dzieciństwa. Wiele można by zrzucić na system, rodzinę itp. Warunki nie sprzyjały to prawda, ale edukacja jest potrzebna i ten wpis powstał, by takie sprawy poruszać i o nich rozmawiać.

Podsumowując całość plusów i minusów

Jestem wdzięczna, że mieszkałam na wsi. Wyrobiło to we mnie siłę walki, marzeń, mam cudowne wspomnienia z dzieciństwa, oczywiście jest też sporo złych, ale zdecydowanie te dobre chcę pamiętać najbardziej!

I na koniec.

Możesz mówić, że u Ciebie jest inaczej. Możesz obrażać się za słowa i ocenę, jaką poczyniłam. Myśleć o mnie źle. Wypisywać do mnie dziwne rzeczy. Zastanów się, dlaczego Cię to dotyka.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *