Mówi się, że ślub to jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu, czy dla nas też tak było? Jak udało nam się zorganizować wesele w… 60 dni?
Ślub zorganizowaliśmy w 60 dni, dobrze czytasz. Tak się składa, że w naszym życiu od pomysłu do realizacji, upływa niewiele czasu. Adrian oświadczył się w czerwcu 2021, w sierpniu pojawiły się rozmowy o weselu. Planowaliśmy od początku tylko cywilny, bo oboje dawno odeszliśmy od praktykowania wiary katolickiej. Po pierwszych wspólnych rozmowach, o tym, aby może jeszcze w tym roku wziąć ślub, pojechaliśmy oglądać sale i sprawdziliśmy koszta. Jak zorientowaliśmy się, ile faktycznie kosztuje wesele na około 120 osób, od razu wybiliśmy sobie z głowy takie przyjęcie. Powód głównie finansowy, przy naszych obecnych planach rozbudowy domu, rozwoju firmy czy inwestycji w siebie, duże wesele okazało się według nas, niepotrzebną fanaberią, która nic nie wniosłaby w nasze życie. Dlatego podjęliśmy decyzję, że robimy małe przyjęcie na około 20-30 osób, dla rodziny, najbliższych przyjaciół i znajomych. Jak wyglądał ten dzień, możecie zobaczyć na poniższym wideo.
Organizacja i przebieg wesela
Na wesele zaprosiliśmy około 50 osób, finalnie gościliśmy około 47 osób. I to było naprawdę udane przyjęcie. Udało nam się porozmawiać z każdą osobą, wspólnie wypić, pobawić się. To, co było dla nas ogromnie ważne, to poczucie, że tego dnia, będą z nami naprawdę bliscy ludzie, znaliśmy dosłownie każdą osobę, która z nami była. Od dawna wiedziałam, że nie będę chciała zapraszać na swoje wesele ciotek, których nie widziałam na oczy kilka lat, albo osób, których imienia dokładnie nie znam, czy koleżanek albo kolegów, z którymi nie rozmawiam przynajmniej raz w miesiącu. Zależało nam na spędzeniu czasu z ludźmi, którzy nas znają i wspierają i tak właśnie było!
Wesele odbyło się w piątek, chyba to nikogo już nie dziwi, bo wiele przyjęć odbywa się nawet w tygodniu. Taki termin padł ze względu na ślub cywilny, a te odbywają się w urzędzie w piątki, można oczywiście zamówić ceremonię i urzędnika, na wybrany dzień i miejsce, ale kosztuje to 1 00 zł, co uważam ze niepotrzebny wydatek.
Wstępny plan przyjęcia był taki: 14:20 ceremonia w urzędzie stanu cywilnego, tutaj tylko z 1/3 gości ze względu na obostrzenia oraz wielkość salki; 15:00 przyjazd na salę, przywitanie oraz przedstawienie gości, wymyśliłam sobie, że przywitamy imiennie naszych gości, więc razem z Adrianem w kilku słowach przywitaliśmy salę osób, wskazując naszych rodziców, chrzestnych, znajomych, co miało być formą wzajemnego zapoznania się; 15:30 pierwsze danie, po nim tata Adriana, który jest lektorem, wypowiedział piękny wiersz z życzeniami dla nas, który zrobił ogromne wrażenie na wszystkich słuchaczach, nic o tym nie wiedziałam, poprosił tylko o 3 min w „programie” wesela, jak się okazało, była to jedna z pierwszych niespodzianek, jaka nas czekała. Kolejnym punktem był nasz pierwszy taniec, zrobiliśmy małą próbę na drugiej sali, w tym czasie goście mieli przerwę na kawę i ciastko.
Po pierwszym tańcu, kiedy umówmy się zszedł z nas pierwszy stres, zaczęła się zabawa! To miał być prawie koniec „atrakcji” w kolejce, bo czekał tylko tort, ale tata Adriana oraz mój brat mieli w rękawie kolejne niespodzianki. Zaczęło się od poniższego filmu wspomnień, który sami zobaczcie, jakim był pięknym podsumowaniem nas i naszego związku:
Nie pytajcie, co robi w tym filmie Krystyna Czubówna czy Piotr Fronczewski 😉
Co działo się później? Około 18/19 wjechał tort, na którym zależało nam, aby był wcześnie, ponieważ nie planowaliśmy oczepin, a wiele osób wspominało, że będzie na przyjęciu tylko 3-4 godziny, chcieliśmy, aby zjedli symbolicznie kawałek tortu. Wiem też z doświadczenia innych osób, że tort podany o takiej godzinie jest zjadany, polecam ten sposób, bo dzięki temu, wiele osób, które nigdy tortów nie jada, tym razem mówiło nam, że zjadło. Wraz z tortem, wręczyliśmy prezenty dla rodziców, którymi były książki „Opowiedz mi mamo/tato”, uważam, że to piękny sposób na opowiedzenie o sobie i pamiątkę w formie albumu a może nawet dowiedzenie się czegoś nowego o rodzicach? Tu jest jedna rzecz, której żałuję. Do wręczania prezentów nie chcieliśmy włączać piosenki: „Cudownych rodziców mam”, zawsze na innych weselach, płaczę przy niej, nie chciałam robić tego na swoim przyjęciu, tym bardziej widząc tyle bliskich wokół siebie, cudownych osób, wiem, że rozkleiłabym się totalnie. Z drugiej strony, myślę sobie, że ta piosenka należała im się, bo mamy cudownych rodziców!
Ostatnim punktem programu, w dodatku dosyć, szalonym, zaplanowanym przez mojego brata razem z koleżanką Pauliną (i nie wiem kto jeszcze za tym stoi?), było zorganizowanie zabaw około oczepinowych, dla nas w rolach głównych, które były przezabawne! Przyznam szczerze, że mi zabrakło czasu na wymyślanie ich, mimo, że bardzo je lubię podczas takich imprez.
To byłoby koniec.
Czy to był wyjątkowy dzień? Tak zdecydowanie tak.
Czy to był jeden z najważniejszych dni w naszym życiu? Zdecydowanie nie, patrzymy nieco inaczej na ważność czy celebrację życia. Doceniamy je na co dzień, w prostych czynnościach i życzymy sobie, aby w przyszłości, czekały na nas jeszcze ważniejsze! Jakie? O tym innym razem. Jeśli masz podobnie, lub chcesz zrozumieć sens tego, przeczytaj moje poniższe przemyślenia na temat wesela.
Wesele, realne koszty. Czy warto wydać kasę na 1 dzień i spłacać je kolejne 5 lat?
Wesela miało nie być?
W początkowych planach, mieliśmy udać się do urzędu i zorganizować tylko obiad dla rodziców, ale po przemyśleniu, postanowiliśmy jednak zrobić przyjęcie. Planowaliśmy również zorganizować całą uroczystość w naszym domu, ogrodzie, ale remont trwa i trwa, więc zrezygnowaliśmy. Aczkolwiek kiedy będziemy mieć już piękny, wykończony domek oraz ogród, imprezy u nas będą odbywały się regularnie i chyba o to chodzi w spełnionym życiu, aby celebrować również te małe okazje i cieszyć się życiem, miłością, rodziną, nie tylko raz w życiu oraz z jednej okazji.
Nie mieliśmy dj oraz żywych kwiatów?!
Tak to wszystko prawda, wynikało to zarówno z niechęci do poczynania niepotrzebnych kosztów, ale i faktu, że tego nie lubimy. Kwiaty? Uważamy, że cięte kwiaty są martwe, nie chcieliśmy ich na swoim ślubie. Pięknie wyglądają owszem, ale czy zdajesz sobie sprawę, ile kwiatów marnuje się tylko dlatego, że ktoś chce udekorować sobie dzień i wstawić na kilka godzin w wodę? W dodatku pora roku, w jakiej braliśmy ślub, powodowała, że kwiaty byłyby „świeże” bardzo krótki czas. W grę wchodziły zioła i kwiaty doniczkowe, ale pora roku wykluczyła ten pomysł. Było kilka pojedynczych kwiatów oraz świece, które według mnie nadają cudowny nastrój.
Muzyka na weselu, to ważna sprawa, owszem, naszym dj była siostra Adrian i mój brat. Kilka dni przed uroczystością, przygotowaliśmy playlistę z naszymi ulubionymi utworami, zapytaliśmy również gości o ich piosenki. Postawiliśmy na dobrą zabawę, a ta uważamy niezmiennie jest w rytmach dico polo oraz muzyce lat 60-90. Siostra A. miała potrzebny sprzęt do dj, sala wyposażona była w głośniki (niestety jak się okazało uszkodzone!), wypożyczyliśmy również mikrofon. Wesele trwało do około 1 w nocy, świetnie bawiliśmy się do końca, co widać na wideo z wesela.
Mieliśmy za to dekoracyjną ściankę z balonów, na której wykonaliśmy zdjęcia i nagrania z każdym gościem na pamiątkę.
Prezenty dla gości
Jak wspominałam, na naszym przyjęciu było około 50 gości, same bliskie dla nas osoby, dlatego postanowiliśmy sprawić im prezenty, w podziękowaniu za wkład w nasze życie, za miłość i sympatię, jaką nas darzą czy my ich. Zależało mi na personalizowanych prezentach, chociaż nie sądziłam, że zrobią, aż takie wrażenie. A były nimi – listy. Dla naszych gości napisaliśmy odręczne listy, dla każdego z inną treścią, przesłaniem, podziękowaniem. Wieczory przed weselem spędziliśmy na pisaniu tych listów, wspominaniu momentów, było wiele wzruszeń. Prawdę mówiąc, nie do końca wiedziałam, czy to będzie dobry pomysł, Adrian trochę się opierał, ale już pierwszego dnia po weselu, kiedy od gości spływały przemiłe wiadomości i podziękowania za treść listów, wiedziałam, że to było to! Jeśli chcesz sprawić gościom niebanalny prezent, to napisz listy!
Każdy list zapakowany był w torebkę prezentową wraz z torebką mieszanki ziół z Runi do zapatrzenia herbaty. Niestety nie mam zdjęcia całego zestawu. Prezenty wręczaliśmy kiedy goście opuszczali przyjęcie.
Jestem Patrycja, piszę bo lubię. Ten blog powstał w 2012 roku. Od zawsze miałam pragnienie dzielenia się wiedzą, pomocą, przeżyciami, tym co piękne. Kilka rzeczy w życiu mi wyszło, więc może moje relacje, porady, przemyślenia dadzą komuś motywację, by odkryć lub docenić coś w codziennym życiu. Ten blog to swego rodzaju pamiętnik. Lubię tu wracać, mam nadzieję, że Ty też będziesz.
Marzyłam by być na swoim i pracować zdalnie – zrobiłam to! Na co dzień prowadzę swoją firmę ambitnamarka.pl, pielę ogródek, głaszczę moje zwierzaki (i czasem męża!) oraz opalam się na słoneczku w różnych strefach klimatycznych.
Poczytaj moje bezpłatne przewodniki: Zanzibar/Malta/Teneryfa/Tajlandia/Turcja
Dziękuję, że tu jesteś.